15 maj 2013

"Czerwień Rubinu" - Kerstin Gier

Tytuł: Czerwień Rubinu
Tytuł oryginalny: Rubinrot
Autor: Kerstin Gier 
Seria/cykl wydawniczy:  Trylogia Czasu tom I
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 23 maja 2011
Liczba stron: 344


Gwendolyn ma szesnaście lat, dwoje rodzeństwa, oddana przyjaciółkę w klasie i lekko dziwaczna rodzinę. Z dnia na dzień dowiaduje się, że jest obdarzona genem podróży w czasie. Drugim podróżnikiem jest niejaki Gideon – bezczelny, arogancki, choć bosko przystojny młodzian, który tajną misję najchętniej zachowałby wyłącznie dla siebie. Ale bez Gwendolyn nie uda mu się misji wypełnić...

Podróże w czasie, niebezpieczeństwa czyhające w najmniej spodziewanym momencie, miłość, która nie zna granic czasu... ta książka cię pochłonie. Dla ciebie również czas przestanie mieć znaczenie. 

 
Dzień się dłuży. Słońce już wysoko na niebie, a choć już dawno powinny pojawiać się pierwsze kwiaty, na zewnątrz wciąż zalega śnieg. Co nam, bibliofilom, innego pozostaje prócz zakopania się w poduszkach i kocu z kakałkiem i dobrą książką? No cóż… Niektórzy mogą się na przykład przenieść do innej epoki, gdzie anomalie pogodowe nie są na porządku dziennym.


Gwendolyn czuje się jak mugol w świecie czarodziei. Wielkimi krokami zbliża się dzień, kiedy jej zarozumiała, „idealna” kuzyna Charlotte spełni wszystkie pokładane w niej nadzieje i zostanie podróżniczką w czasie. Tu nie ma miejsca na błąd. W końcu datę jej urodzin wyliczył sam Izaak Newton! No… ale życie lubi płatać różne figle, a przez życie rozumiem rodziców, którzy chcą bronić dziecko, za wszelką cenę. Nawet jeżeli oznacza to podanie fałszywej daty urodzenia. Gdy okazuje się, że to Gwen jest posiadaczką genu podróży w czasie, całe jej życie staje do góry nogami.  I to nie tylko przez nowe obowiązki, do których nie jest przygotowana oraz pałającą do niej nienawiścią „nie obdarzoną genem” cześć rodziny, ale też przez pewnego zarozumiałego przystojniaka, który kompletnie zawrócił jej w głowie.

Bardzo spodobał mi się pomysł na książkę, gdyż jeszcze nie spotkałam się z literaturą o podróżach w czasie z tak nowoczesnym do tego podejściem. Widać, że watki i akcja są niezwykle dopracowane, a fabuła jest złożona. Wydaje mi się, że książka jest odzwierciedleniem samej pisarki i jej optymistycznego odejścia do życia. Najbardziej oczarowała mnie nie sama książka i jej główna treść, lecz postacie, które pokochałam od początku.

Więc siedzę i czytam jacy to inni mają szczęście i nie mogę się nadziwić autorce. Jej talent operowania piórem i tworzenia postaci jest wprost niedościgniony. Ironiczne sytuacje, nie szczypta, lecz cały wór dobrego humoru, nawet w chwilach grozy, że już nie wspomnę o budowaniu napięcia i, jakże by inaczej, (to co romantyczki lubią najbardziej xD) intryg miłosnych.

Nie wiem jakim cudem trafiłam na tą książkę, bo nie jest to jedna z powieści, w której więcej pochlebstw słyszy się w reklamach nadawanych 24/7 lecz od samych zainteresowanych oraz obeznanych już z lekturą. Innymi słowy, ta książka jest genialna dzięki autorce, która tak sprawnie manipuluje słowami tworząc magiczny świat ironii, humoru oraz akcji, a nie patronatom oraz reklamą, które wpływają (oj… i tu nie ma co udawać) na psychikę każdego z nas, mówiąc: „To jest genialne. Musisz to przeczytać. Zakochasz się w tym.” Po czym trafiamy na… „gniot”. W tym wypadku z ręką na sercu i pistoletem przy głowie (ok… może i nie naładowanym, ale liczy się koncepcja) obiecuję, że zakochacie się w tej książce i koniecznością jest wpisanie jej na swoją listę „lektur obowiązkowych wielokrotnego użytku”



 Moja ocena: 8/10

10 mar 2013

"101 rzeczy lepszych od diety" - Mimi Spencer

Tytuł: 101 rzeczy lepszych od diety
Tytuł oryginalny: 101 Things To Do Before You Diet
Autor: Mimi Spencer
Wydawnictwo: Wydawnictwo Rodzinne
Data wydania: 6 czerwiec 2011
Liczba stron:  304
Rodzaj: Audiobook


Chcesz być szczuplejsza, ale nie lubisz rygorystycznych diet? Oto książka, dzięki której błyskawicznie, bezboleśnie i w świetnym humorze zrzucisz kilka kilogramów. Dzięki temu zabawnemu anty-dietetycznemu poradnikowi odkryjesz 101 sposobów, by:

pozbyć się nawyków prowadzących do nadwagi,
zmienić sposób myślenia, a dzięki niemu – figurę,
ubierać się tak, żeby wyglądać olśniewająco,
odnaleźć harmonię ciała i duszy,
zrozumieć, że dieta stanowi problem, a nie rozwiązanie.




Która z nas, kobiet, nie marzy o idealnej sylwetce? Wcięcie w tali, smukła szyja, długie nogi. Perfekcja, do której jak zwykle brakuje nam tych okropnych i niczym nie dających się przepędzić 3. kilo. Ciągłe katowania się dietą, wyrzeczenia i obietnice ćwiczeń spełzają na niczym, gdy tylko naszym oczom ukaże się kawałek ciasta czekoladowego i przecież tylko jeden kęs kurczaka. Więc znów wracamy do punku wyjścia, lecz teraz do zrzucenia mamy już 4 kilogramy. Jak to pokonać i wreszcie wyrwać się z błędnego koła?

Na rynku jest wiele książek, których wyświechtane tytuły wprost rażą w oczy swoimi obietnicami. Sięgamy po nie z jakże płoną nadzieją, że tym razem znajdziemy ten idealny środek, który pomoże nam schudnąć. Zaczynamy czytać i… niczym kodeks naszym oczom ukazuje się lista potraw dozwolonych oraz tych, których spożycie grozi śmiercią lub co gorsze pomnożeniem naszych komórek tłuszczowych. Prócz tego znajdujemy tam oczywiście też uniwersalny plan ćwiczeń, nastawiony na wypocenia całej wody z organizmu w ciągu godziny, przy maksymalnym wysiłku naszego organizmu. Co nas do tego wszystkiego zmusza? Czy tak naprawdę nie ma innego wyjścia?

„101 rzeczy lepszych od diety” jest praktycznie zaprzeczeniem większości książek o podobnej tematyce. Nie ma tu ściśle określonego planu działania. Tu nie chodzi o jednorazowe odzyskanie sylwetki z lat świetności, lecz całkowite zmiennie naszego życia i nastawienie go na właściwy tor. Ta książką uczy nas myśleć: „Jestem piękna i wiem o tym”. Bo najważniejsze jest to, jak my czujemy się we własnym ciele.

Każdy z nas popełnia błędy dnia codziennego, które są kamykami na drodze ku straceniu zbędnych kilogramów. Rzeczy na które zwykle nie zwracamy uwagi, mają decydujący wpływ na nasz rozwoju, sposób myślenia oraz co najważniejsze, jedzenia. Przebywania wśród osób które lubią jeść, nie sprzyja naszej diecie, podobnie jak ciągłe posiadanie pod ręką batonika na przekąskę.
Nie tylko zmiana sposobu myślenia i nawyków odgrywa znaczącą rolę w naszym planie, lecz również odświeżenie i gruntowny przegląd garderoby. Chcesz dobrze wyglądać? Zadbaj o to w każdym aspekcie, a osiągniesz swój cel.

To pierwsza tego typu przeczytanych, a raczej przesłuchany przeze mnie książek. Jej ogromnym plusem jest to, iż każda z rad, porad i zaleceń jest trafiona w punkt. Wszyscy możemy utożsamiać się z wzorcem kobiety walczącej o figurę przedstawioną w książce. Nie jest to jednostajny bełkot punków do odhaczenia na naszej liście, lecz raczej przyjacielska pogawędka przy kawie. Autorka od czasu do czasu wtrąca anegdotki w własnego życia, oszczeka nas przed błędami, które sama popełniła i ciągłym poczuciem humoru nie daje zapaś atmosferze powagi i naukowego bełkotu.

Jednakowoż książka posiada i minusy. Jest ona skierowana, głównie, choć moim zdaniem nawet wyłącznie, do kobiet z doświadczeniami w walce z sylwetką. Nie nadaje się na, a raczej trudno jest wszystko zrozumieć jeżeli naszą pierwsza „dietę” będziemy chcieli zacząć właśnie z tą książką. Styl i przekaz jest ukierunkowany na „weteranów dietowych”.

         Ogólne moje wrażenia po lekturze są naprawdę miłe i wiele rad z książki postaram się na stałe wprowadzić w swoim życiu. Czy uda mi się osiągnąć cel? Myślę, że to zależy tylko ode mnie, lecz ta lektura na pewno mnie do tego zbliżyła. Polecam ją nie tylko osobą pragnącym schudnąć, lecz każdemu. Na pewno każdy zajedzie tu coś dla siebie.



Moja ocena: 6/10



Za możliwość przesłuchania audiobooka dziękuję portalowi:

19 lut 2013

"Lewa ręka Boga" - Paul Hoffman

Tytuł: Lewa ręka Boga
Tytuł oryginalny: The Left Hand of God
Autor: Paul Hoffman
Seria/cykl wydawniczy: Lewa ręka Boga
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 4 maja 2011
Liczba stron:  448


W Sanktuarium nie ma miejsca na litość i miłosierdzie. Ci, którzy trafiają do kamiennego labiryntu sal, mają tylko jedno zadanie: walczyć aż do śmierci o Jedynie Słuszną Wiarę. Tomas Cale ma piętnaście albo szesnaście lat – nie pamięta. Nie pamięta również tego, jak nazywał się, nim trafił w ręce okrutnych braci. Niezwykle utalentowany, zarówno czarujący, jak i zdolny do niebywałego okrucieństwa, w chwili słabości pozwala sobie na nieodpowiedzialny czyn. W odruchu litości zabija pastwiącego się nad młodą kobietą odkupiciela, podpisując na siebie wyrok śmierci. Tomas musi uciekać przed karzącą ręką Powieszonego Odkupiciela i jego fanatycznych wyznawców.


Człowiek uwięziony w klatce po woli wariuje. Dostaje obłędu. Nie potrafi dostosować się do sytuacji ograniczenia jego wolności i przestrzeni osobistej. Chyba, że… Jest niczym słowik od zawsze wychowany w niewoli. Nigdy nie zaznawszy wolności, nie tęskni za nią. Wręcz przeciwnie. Czasami otwarte przestrzenie i zbyt duże możliwości wprost paraliżują. A co jeżeli zostaliśmy od samego początku zamknięci w klatce, by nauczyć się żyć?


Tomas jest istną maszyną do zabijania. Do tego się urodził. To jest jego przeznaczenie. Które nie do końca mu odpowiada. Zamknięty w Sanktuarium, gdzie rygor dorównuje więzieniu nie ma miejsca na przyjaźń, która karana jest chłostą. Każdy przelewa samodzielnego myślenia traktowany jest jako nieposłuszeństwo, za które otrzymana kara nie będzie tylko cielesna. Czeluście piekieł są gotowe na przyjęcie grzeszników… Jak przetrwać w takich warunkach, nie zatracając miłosierdzia? Jednocząc się w nienawiści do „katów” i niemożliwych więzach przyjaźni, które pozwalają wyrwać się nawet z piekła.



Książka ta jest rzeczywiście niezwykła. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak „doplanowanym” pomysłem na książkę. Losy Tomasa, czyli głównego bohatera są niezwykle zawiłe, podobnie jak on sam. Z każdym rozdziałem odkrywałam coraz to nowe twarze Cale. Pod maską bezwzględności, czaiła się ukryta miłość, a pod miłością zaś nienawiść. Można by powiedzieć, że Tomas jest jak Ogr, bo Ogry zaś są jak cebula, a cebula ma warstw :).  Jednakowoż, naszego kochanego Ogra lubiłam tylko na początku, a choć w późniejszych rozdziałach, wciąż mnie zaskakiwał, coraz bardziej mnie irytował. Stanowczo bardziej do gustu przypadł mi dobroduszny Henri, który swoją postacią wprost rozpromieniał całą akcje.



Plusami książki są jej niezwykłe zwroty akcji. Lecz ogromnym minusem język. Trudny, ciężki i chwilami monotonny usypiał mnie, mimo szczerych chęci. Przełomem w uświadomieniu sobie całego problemu budowy zdań, było przeczytania fragmentu książki, kiedy to czułam się jak przy czytaniu biblii.



Nie jestem pewna, czy autor specjalnie stworzył powieść, dowołując się do podań religii i do tego wzorując się i starając się jak najbardziej skopiować styl i podniosłość pisania, ale uważam, że to nie przejdzie. Książka jest ciekawa i zaskakuje, lecz póki co nie zamierzam czytać 2 części. Chyba na jakiś czas odpuszczę sobie tą „biblię”…



*Przepraszam, jeżeli ktoś poczuł się urażony moimi spekulacjami religijnymi.


Moja ocena: 6/10


 A gdyby komuś nie chciało się czytać... :)
 


Wyzwanie: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 2,1cm